Banter Banter proudly presents: Fearless

Oczywiście mówimy o nowym albumie naszej ukochanej piosenkarki country, Taylor Swift. Nastrojowe połączenie gitarowych ballad, pięknego głosu i wysokich kopniaków.

Oczywiście chodzi o film z Jetem Li z 2006, a nie jakiś buraczany crap.

Pan Li, czesto goszczący na naszych łamach, to gorący chiński patriota. Dlatego też jego filmy często mają antyzachodni (jak ten) lub antyjapoński (jak Hitman) wydźwięk. Mi to kompletnie nie przeszkadza, równie dobrze mogły by mięc antypolski akcent, ważne aby kopniaki były syte i celne. W dzisiejszym filmie tak dzieje się często, choć trzeba przyznać że często gęsto za pomocą sznurków.

Jeśli chodzi o fabułę mamy kolejne zobrazowanie ponurych lat dla chińskiej suwerenności i samotnego mistrza sztuk walki walczącego o honor Państwa Środka. O dziwo tym razem Jet Li jest z początku zwykłym zabijaką, który docenia przede wszystkim obite facjaty przeciwników, a Ojczyznę w potrzebie stawia na dalszym miejscu. Dopiero za namową przyjaciela trzaska po twarzy niemilców w imię Cesarstwa.

I są to jedne z lepiej zaaranżowanych walk wushu ostatnich lat. Oczywiście można je przyrównywac do baletu wuxia rodem z „Domu Latających Sztyletów” i wyjdzie to na niekorzyść naszego dzisiejszego tematu, lecz trzymając się bardziej realistycznego potraktowania praw fizyki, „Fearless” jest na czele. Sprawdźcie sobie krótką scenkę w której Jet walczy na miecze w karczmie.

Świetne tempo i egzekucja. A w tym filmie jest naprawdę wiele równie imponujących scen, więc polecam go z całego (czarnego jak Wrota Mordoru) serca.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Banter Banter proudly presents, Chiny totalnie nie lubią innych a dalej sprzedają nam ten crap, jet li, kopanie po ryju, wushu. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz