We Francji panuje podskórna chęć dorównania Amerykanom. Na polu kinowym dzielnie staje Luc Besson, którego fantazja przebija wielu holywódzkich reżyserów. Lecz kręci on głównie filmy o współczesności lub niedalekiej przyszłości. Filmy historyczne, takie jak „Joanne D’Arc” są juz pośledniejsze. Na szczęście powstało „Braterstwo Wilków” i honor europejskiego kina na arenie bezsensownych naparzanek w historycznych pseudo-realiach został obroniony.
Żeby było ciekawiej fabuła filmu opoarta jest na prawdziwtch łowach na prawdziwą Bestię z Gévauda. Mamy więc doktora, który przyjeżdża na prownicję w celu rozeznania sprawy. Nie będę zdradzał o co naprawdę chodzi z bestią, zresztą nie jest to takie ciekawe. Najważniejsze są oczywiście:
– pościgi
– bijatyki
– kobiety.
Z zadowoleniem stwierdzam że są.
Pościgi konne i dyliżansowe. Ucieczki przed bestią i inne takie. 3/5
Za okładanie po twarzy odpowiada głównie Mark Dacascos, gwiazda kina kopanego. Robi to zgracją i w ciekawych okolicznościach. Gdybyście zastanawiali się co robi mistrz kung-fu w XVIII wiecznej Francji, śpieszę z odpowiedzią, że jest Indianinem. Wszystko jasne. 4/5
Monica Bellucci. 5/5
W skali Banterometru: 12/15
Polecamy!